Wake up (obudźmy się)!
W dzisiejszej dobie wiele mówi się o tak zwanym „pokoleniu enter” akcentując tym sformułowaniem intensywną obecność tzw. nowych technologii w życiu ludzi. Przede wszystkim – w życiu młodych ludzi.
Czy jednak – nawet wówczas gdy oglądamy monetę „pokolenia enter” z dwóch stron, wówczas gdy mamy świadomość, że sformułowanie to oznacza również wychowanie – przepraszam: kształtowanie nowych pokoleń w duchu roszczenia natychmiastowej dostępności wszystkiego czego pragnę,
w efekcie naciśnięcia przysłowiowego „enter”, niezależnie od kosztów jakie przyjdzie mi niechybnie ponieść później (zdrowotnych, relacji rodzinnych i w końcu niezależności finansowej będącej jednak podstawą niezależności w ogóle) – czy wówczas naprawdę zdajemy sobie sprawę lub chociaż jesteśmy sobie w stanie wyobrazić skalę presji jakiej już dziecko a później uczeń w szkole, nastolatek
i wreszcie młody, wkraczający w dorosłe życie człowiek są poddani przez powszechność
oraz intensywność treści dostępnych wszędzie wokół, na dowolnym niemal urządzeniu począwszy
od prostego smartfona aż po dobrze skonfigurowany komputer?
Jak często dziwimy się skrajnie nieracjonalnym decyzjom pokolenia uczniów czy już posiadających zdolność do zaciągania zobowiązań finansowych nastolatków, którzy właśnie za chęć wyuczonego otrzymania natychmiast, bez wysiłku, tego czego w danym momencie pragną skłonni są podpisać
w zasadzie wszystko co podsunie im sprzedawca pożądanych dóbr konsumpcyjnych?
Presja, której przez powszechny konsumpcjonizm jako obowiązujący i głęboko błędny koncept
na rozwój (moim zdaniem raczej ślepy wzrost) poddane są po prostu nasze dzieci, właściwie bezbronne wobec całego arsenału atrakcyjnych, teleinformatycznych narzędzi sprzedaży, którym ufają bo są im te wspaniałe przecież urządzenia i propagowane przez nie treści na co dzień pomocne jak telefon, ipad czy tablet – jest ogromna i sądzę, że osobom dorosłym trudno sobie wyobrazić jej skalę w relacji do wspaniałego lecz często naiwnego optymizmu dziecka – człowieka w krainie marzeń, które chciałoby ono spełniać wierząc, że ma do tego prawo. Wiara w to prawo jest chyba najpiękniejszą cechą wolnego człowieka.
Możemy jednak obserwować na co dzień skutki tej presji. Z różnych stron widać je inaczej. I nie chodzi tu tylko o prosto rozumianą coraz powszechniejszą otyłość, ponownie obserwowane pogorszenie kondycji zdrowotnej czy coraz częściej spotykaną niesamodzielność i nieporadność
w zwyczajnych sytuacjach życiowych. To tylko objawy powszechnej niechęci do podjęcia wysiłku
w ogóle a w szczególności do fizycznego zmęczenia. W istocie to niechęć do podejmowania wyzwań
i skłonność do zastępowania ich przeżyciami w rzeczywistości wirtualnej.
Wiadomo, że homo sapiens ma niezwykłe zdolności przystosowawcze, że potrafi jako istota przezwyciężyć niemal dowolne zawirowania naturalnego środowiska i z pewnością młode pokolenia w jakiś sposób uodparniają się na konsumpcjonistyczną presję opakowaną w cud-technikę przez dzisiejszych speców od marketingu. Skoro jednak to my sami jako ludzkość tworzymy tę środowiskową presję czy nie powinniśmy i my świadomie i celowo wymyśleć szczepionki przeciwdziałającej konsumpcjonizmowi opanowującemu kolejne mózgi.
Nie mam co do tego żadnych wątpliwości, że nie tylko powinniśmy ale że mamy taki obowiązek. Obudźmy się z dobrobytowego letargu. Musimy już od pierwszych lat nauki w naszym systemie edukacji przywrócić modę na wysiłek fizyczny, przekonać nasze dzieci, że podejmowanie wyzwań,
z których najprostszym właśnie jest opanowanie pewnego kanonu sprawności, stanowi warunek skutecznego poszukiwania sensu w życiu i stawiania czoła wyzwaniom, które niesie zmieniający się świat. Musimy przywrócić modę na ambitną turystykę szkolną poza szkołą, poczucie, że ambitna turystyka zespołowa, połączona ze zdobywaniem umiejętności i wiedzy jest tą właśnie najwyższą półką w bogatym wachlarzu sposobów na ciekawe spędzenie czasu. Liczbie godzin „surfowania
w Internecie” musimy przeciwstawić realne zajęcia zespołowe w prawdziwym terenie lecz wyłącznie w atrakcyjnej i prawdziwie nowoczesnej formule tak aby nauczyć przyszłe pokolenia jak korzystać
z techniki by nie stać się jej niewolnikiem i przedmiotem oddziaływania.
Jestem przekonany – z doświadczeń unikalnego produktu Narty Dzieciom (również Leśna Szkoła) – że rodzice są skłonni zapłacić za obronę ich dzieci przed tym zagrożeniem – bo ten właśnie produkt
w ośrodku narciarskim w Puławach Górnych w Beskidzie Niskim cieszy sie nieprawdopodobnym powodzeniem właśnie dlatego, że jedynym źródłem jego finansowania są rodzice. I jest źródłem prawdziwej, radosnej, zespołowej satysfakcji korzystających z niego uczniów szkół, tak podstawowych jak i starszej młodzieży.
Rzeczywista potrzeba społeczna – wychowania pokoleń podejmujących wysiłek i wtedy oczekujących satysfakcji i nagrody (a nie w zamian za cyrograf na umowie kredytowej) – istnieje. I to jest najlepsza informacja. Bo skoro taka potrzeba istnieje w formie realnego popytu należy ją „tylko” umiejętnie, roztropnie zaspokoić.
Koncepcja Zagłębia Ambitnej Turystyki jest właśnie próbą skonstruowania swoistego „narzędzia wychowawczego” w sposób oszczędzający koszty w ujęciu makro-ekonomicznym – w tym wypadku przez połączenie funkcji komercyjnych dla turystów indywidualnych – sezon wysoki i funkcji wychowania fizycznego dla grup zorganizowanych – w sezonie niskim.
To też swoisty pomysł na tereny, które nie leżą na skrzyżowaniach atrakcyjnych szlaków turystycznego biznesu.
Zagłębie Ambitnej Turystyki mogłoby się stać pewnym projektem pilotażowym, który mógłby być następnie powielany z uwzględnieniem lokalnych predyspozycji turystycznych w ujęciu między-powiatowym. w innych regionach kraju.
Bogusław Szweda, 24 maja 2017
Dodaj komentarz